Nie wiem, jak to się stało, ale ostatnio jakoś rzadziej słuchałem Kultu. Niby cały czas byłem na bieżąco z nową twórczością, niby teksty piosenek cały czas pamiętałem, ale kiedy przychodziło do wyboru muzyki do słuchania, to puszczałem coś innego, raz za razem.
A teraz sobie właśnie siedzę i słucham. I jest mi podwójnie z tym dobrze.
Raz, bo fajnie jest odkrywać na nowo. Zwłaszcza to, co wartościowe.
Dwa, bo w piosenkach Kultu zaklętych mam mnóstwo wspomnień. Słucham, przypominam sobie, uśmiecham się.
Wódka - moje pierwsze koncerty Kultu. 2004? Jakoś tak.
Z archiwum polskiego jazzu - koleżanka z liceum opowiadająca o historiach polskich muzyków za komuny z powołaniem się na tę piosenkę.
Wstać! - sylwester w Bukownie, milion lat temu.
Lipcowy poranek - niepowtarzalne, wspaniałe, magiczne, lipcowe poranki na plaży w Gdyni.
Na zachód - więcej wspomnień niż chciałbym przyznać.
Poznaj swój raj - kłótnia o tekst piosenki ze znajomym z liceum.
I tak dalej... Wieczór pełen wspomnień.