środa, 15 czerwca 2011

wieczorne refleksje, cz. 2

Zadawniona między Baronem, Pyckalem i Ciumkałą zwada w Młynie miała początek, który młyn im z eksdywizji przypadł w równym dziale; potem w karczmach trzech dzierżawnych silniej jeszcze się rozżagwiła, a gdy Gorzelnię z propinacji na subhaście wzięto, że to a spłaty, podobnież więcej jeszcze swaru, jadu narobiono. Funduszów rozdział prawie niepodobnym był do przeprowadzenia, bo wyrok sądu dwukrotnie a z trzech stron apelowany, w prawnym rozpatrzeniu sześćkroć odraczany, aż wreszcie z braku pisemnych dowodów do Wizji odesłany, która Wizja sprzeczność oczywistą pomiędzy pierwszym a drugim Subhasty rejestrem wykazała. Do tego zaś pozew wzajemny o Zabór Mienia, pogróżki i chęć morderstwa, Zabójstwa, a dwa pozwy o Najazd i jeden o przywłaszczenie sześciu perłowych spinek i Pierścienia... a tak to pozwy, najazdy, gwałty, swary, jady, chęć Uśmiercenia, z Mienia wyzucia, wyniszczenia, z Torbami puszczenia.

Zupełnie, jakbym przeglądał niektóre nasze sprawy. I pomyśleć, że czytając ten fragment Trans-Atlantyku w liceum myślałem, że takie rzeczy się nie zdarzają.

___

Uwielbiam, uwielbiam wracać późnym wieczorem do domu - przynajmniej wtedy, gdy mi się nie śpieszy. Mogę sobie spokojnie wysiąść pod szpitalem i pomału przeczłapać ten ostatni przystanek

Może to zabrzmi dziwnie, ale rozkoszuję się wtedy zapachem unoszącym się w powietrzu - jest w nim coś zachwycającego, ale bliżej nieuchwytnego. Co tak pachnie? Kasztany, jarzębina? Skoszona trawa? Pyłki topoli? Pewnie wszystko po trochu, z lekką domieszką krakowskiego smogu. Do tego aura - powietrze w dalszym ciągu  nagrzane od słońca,  powoli już oddające swoje ciepło, jakby zwiastujące chłodną noc, ale jednocześnie! gorący poranek zaraz po nocy. Jeśli jeszcze wzbogacić scenerię o stosowną muzykę, jak ta poniżej - ach!



 Efekt jest zniewalający.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz