sobota, 7 maja 2011

a ja sam se biegam, ciągle biegam biegam!

Po ostatniej wtopie, dzień odpoczynku w czwartek. Przyjemnie tak się polenić wieczorem, piwko wypić, pornosy pooglądać, zagłosować w wyborach. Miła odmiana.

Piątek - bieganie z Wojtkiem. Dystans ciężko dokładnie stwierdzić, bo troszkę niewymiernie biegłem, ale myślę, że tak koło 9,2 km zrobiłem. Po uwzględnieniu czasu 48:41 daje to przyzwoitą średnią 11.34 km/h. Tętno średnie 153, tętno maksymalne 199 (wyścigów Ci się mendo zachciało?).

Sobota - bieganie z Radkiem. Dystans koło 11,4 km, chociaż bardziej bym powiedział, że to było 4, a potem 7,4, a to ze względu na potrzebę zmiany garderoby. Tak czy siak, trochę postojów na drodze (psy przedzielone Młodym, co ze względu na upodobania klubowe stanowi interesujący miks) wpłynęło na średnie tętno, które jest.. średnie - 150. Maksymalne 211 (błąd odczytu?), czas 59:37, 11.47 km/h.  Bez jakichś wybitnych rewelacji, ale i dobrze, jutro bieganie na Błoniach, nie ma sensu się zajeżdżać.

Najbardziej cieszy, że jakoś udało się wytrzymać zwiększony kilometraż w ciągu tego tygodnia. Od zeszłej niedzieli do dzisiaj poszło 51 km - nieźle, biorąc pod uwagę, że mój dotychczasowy rekord to 124 km w miesiącu. Trochę to odczułem w środę, kiedy ledwo dowlokłem się do domu, ale myślę, że jakoś się organizm przystosuje. Sumarycznie, od początku roku - 232,8 km. Dobijamy jutro do 240? :>

W ogóle, to zastanawiam się nad przyszłym tygodniem. W sobotę na pewno biegnę w Skawinie. W niedzielę chciałbym pobiec w biegu UEK - a skoro chcę, to pewnie i pobiegnę, najwyżej czas będzie żenujący (a to nowość, hehe). Ale co do tego czasu? Idealnie byłoby biegać codziennie do środy po 8-12 km, po czym w czwartek odpuścić, a w piątek zrobić jakąś żwawszą czwóreczkę, żeby nogi nie zapomniały jak się zasuwa. Wątpliwości mam tylko, czy wytrzymam do środy - a dobrze by było. Pożyjemy, zobaczymy.

A, no i nie mogę się powstrzymać - muszę tę reklamę załączyć. Dobrze obrazuje niektóre aspekty biegania ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz